Ugoda Waymo z Uberem – „greed, for tha lack of a better word, is good”?

Wiadomość z fragmentem filmu Wall Street, w którym Gordon Gekko argumentuje, że “greed, for the lack of a better word, is good”, stała się jednym z dowodów sprawie sądowej powiązanej z Google spółki Waymo z Uberem w USA. Spółka Waymo pracująca nad samosterującymi samochodami twierdziła, że Uber przejął inżynierów Waymo dysponujących kluczowymi dla Waymo i prawnie chronionymi informacjami i wykorzystuje te informacje w swoim projekcie samochodów samosterujących. Co ciekawe, przejęcie inżynierów nastąpiło w sposób niezmiernie sprytny, tj. tak, że oni najpierw utworzyli własną spółkę, a Uber jedynie tę spółką kupił, gwarantując jednak przy okazji kluczowym inżynierom pomoc w sporach sądowych z Waymo.

Takie sytuacje są na porządku dziennym także w Polsce, także w sferze MŚP. Zwykle okazuje się, że ktoś nadmiernie zaufał współpracownikowi i zostawił go sam na sam ze swoim laptopem, co umożliwiło szybki zapis informacji na nośniku albo brak było w firmie zabezpieczeń przed zapisywaniem informacji na nośniki, a w pewnym momencie grupa zatrudnionych postanowiła rozpocząć konkurencyjny biznes.

Zwykle próbujemy przed tym zabezpieczać:

  • coraz bardziej rozbudowanymi umowami o poufności zawieranymi z osobami zatrudnionymi („lojalkami”),
  • coraz bardziej skomplikowanymi pod kątem rozwijającego się orzecznictwa sądowego zakazami konkurencji połączonymi z karami umownymi,
  • pośrednio – szkoleniami, które mają uwrażliwić osoby zatrudnione na to, że w przypadku pewnych działań – może nawet w niektórych środowiskach akceptowanych – spotkają się z reakcją i z sankcjami,
  • last but not least – wypracowanymi wspólnie z osobami zarządzającymi firmą i działami związanymi z bezpieczeństwem fizycznym i bezpieczeństwem IT procedurami postępowania, które mogą stawać się elementem regulaminów pracy lub zarządzeń pracodawcy.

W polskim sądzie nasi klienci próbujący wyciągnąć konsekwencje prawne z takich naruszeń stykają się jednak z pewną ociężałością polskiego wymiaru sprawiedliwości. Moi koledzy, polscy sędziowie, z reguły nie mają doświadczenia biznesowego. W efekcie „nie czują tematu” tzn. nie rozumieją, co to szkodzi, że jakieś tam ich zdaniem mało istotne informacje zostały przejęte, ujawnione czy wykorzystane. Proces będzie toczył się latami, w ciągu których konkurent zdąży rozwinąć skrzydła i skonsumować skutki swojego naruszenia. Polscy sędziowie przyzwyczajeni do procesów windykacyjnych z jasnym standardem dowodowym (umowa + faktura + dowód wykonania umowy = sukces w sądzie), budowlanych (w których dokumentów nie brak, a decyduje i tak w dużym stopniu biegły), a nawet informatycznych (znowu jak na razie głównie o wykonanie umowy, a zatem w których i tak zdecyduje w dużym stopniu biegły) – nie są gotowi rozumować w oparciu o dowody pośrednie. Wreszcie przesłuchanie świadka – inaczej niż w USA – nie pozwala na zadawanie mu pytań sugerujących i wciąganie go w pułapki.

W efekcie skuteczność dziedziny prawa kluczowej dla innowacji jest w Polsce niższa niż by się chciało. Nie ma też powodów – skoro dzięki nastawieniu polskiego sędziego na przeprowadzenie absolutnie wszystkich zgłoszonych przez strony dowodów i obowiązkowi profesjonalnych pełnomocników zgłaszania wszystkich możliwych dowodów proces będzie się ciągnął latami – żeby strony zawarły ugodę.

Zupełnie inaczej w USA, w którym środowisko prawne robienia biznesu zdaje się na tym tle buzować energią. W szczególności Waymo przedstawiło wyłącznie dowody pośrednie, tj. serie wiadomości takich jak ta dotycząca Gordona Gekko oraz pewien schemat działania. No cóż, z takich dowodów pośrednich może wynikać hipoteza Waymo, ale nie musi, więc nie byłoby z czym iść do sądu, gdyby Waymo miało tylko to do dyspozycji. Podobnie jak w Polsce, tak i przed sądem w San Francisco, adwokaci Waymo usłyszeliby w wyroku oddalającym ich pozew, że nie można zabronić swoim inżynierom szukania lepszej pracy. Waymo inaczej niż w Polsce miało jednak przed amerykańskim sądem jeszcze jednego asa w rękawie.

W szczególności amerykańska procedura sądowa umożliwia „grillowanie” świadka. Pytania sugerujące, podstępy, w pewnym sensie „konwejer” – są dopuszczalne. „Grillowany” w ten sposób poprzedni prezes zarządu Ubera, pan Kalanick, wypił cztery butelki wody w ciągu godziny swoich zeznań. Słynący z tendencji do łamania prawa prezes, za kadencji którego naruszone zostało bezpieczeństwo dziesiątków milionów danych osobowych klientów Ubera, był nieprzekonujący.

To wystarczyło, żeby jego następca, pan Khosrowshahi, zawarł z Waymo ugodę. Obie firmy dysponują budżetami istotnie przekraczającymi możliwości polskich MŚP. W efekcie warunki biznesowe tej ugody wydają się być istotną wygraną Waymo. Zupełnie po prostu, przez samo wniesienie niepewnego pozwu i przynajmniej częściową kompromitację Kalanicka, udało się uzyskać zarówno istotne zasilenie budżetu, jak i zahamowanie korzystania z chronionej informacji. Przyhamowano tez rozwój prac Ubera nad samosterującym samochodem. Możliwe, że odbiło się to na cenie akcji Ubera. Waymo rozprawi się teraz z samymi inżynierami, względem których wniesiono odrębne pozwy.

Na koniec chciałbym, żeby powiało optymizmem.

W swojej praktyce zawodowej mam na koncie zarówno niezmiernie trudne i mało obiecujące procesy z tego zakresu, jak i – coraz liczniejsze – ugody. Do tych ostatnich dochodzi jednak znacznie częściej wtedy, kiedy dysponujemy czymś więcej niż tylko ustawą o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. W szczególności nacisk jest skuteczniejszy, jeśli dysponujemy np. prawem autorskim lub prawem ochronnym. Przy tym nasza sytuacja dowodowa musi być lepsza niż beznadziejna, tj. co najmniej musimy dysponować bardzo czytelnymi „lojalkami” i szeregiem pośrednich dowodów naruszenia naszych praw. Jeśli natomiast mamy do dyspozycji tylko ustawę o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, a nasza sytuacja dowodowa jest słaba, to celem, jaki możemy sobie postawić, jest przyhamowanie konkurenta adwokackimi / radcowskimi wezwaniami do zaniechania naruszeń. Czy jednak możemy lub powinniśmy iść dalej? To zależy.

Posta przygotowałem na podstawie (odczyt z daty posta):

Techniki przesłuchań w common law uczyłem się natomiast z:

  • Richard du Cann, The art of the Advocate,
  • Ian Morley QC, Adwkoat Diabła,
  • Thomas A. Mauet, Fundamentals of trial techniques.